Konsekwencja…
Jak bardzo jest ważna w dążeniu do celu…
Wszystko jedno jaki to cel – zawodowy, prywatny, związany z pasją.
Brak konsekwencji powoduje wiele wymówek.
Nie chce mi się, jest zimno, jest za ciepło, w sumie to może poleżę na kanapie…
Potem można obwiniać o brak sukcesu wszystko – temperaturę, program TV – że za ciekawy, czy tłumaczymy się przed samymi sobą, że przecież się „STARAŁEM”…
Wymówki…
Kiedy naprwwdę czegoś pragniesz to szukasz całym sobą rozwiązania…
Nie usprawiedliwienia…
Z bloga „Rowerowe wyprawy te bliskie i te dalekie” zrobił się bardziej pamiętnik niż blog pokazujący miejsca odwiedzane.
Tak się jakoś składa, że kiedy gdzieś jestem, to zatapiam się w tym…
Nie myślę o robieniu zdjęć, filmów, nie analizuję jak będzie wyglądać dany kadr…
Po prostu jestem…
I tak jakoś wychodzi że więcej jest moich metafizycznych przemyśleń na różne tematy niż fotografi…
Cóż – widocznie taki ma być ten blog.
Zatem dzisiaj konsekwencja…
Jest ku temu powód – dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu – a pierwszy raz w tym roku przejechałem rekordowy – jak na ten moment dla mnie – dystans…
57km…
Cóż…
Rok temu byłaby to połowa dystansu, lub przynajmniej 2/3
Ale tak to się jakoś podziało, że moje ciało mówiło nie, a ja kłóciłem się z nim dość głośno…
Kolejne rehabilitacje, w międzyczasie jeszcze upadek ze schodów i … tak…zgadliście – kolejne zabiegi…
To wszystko sprawiło, że zacząłem się poważnie zastanawiać jak znaleźć rozwiązanie tej sytuacji.
Głód podróżowania – nawet bez celu – na dwóch kółkach, był silniejszy…
Normalnie przeciętny człowiek by sobie odpuścił, znalazł inną pasję… Nie Ja…
Szukałem tak długo aż znalazłem…
Co prawda wiem i mam świadomość tego, że do pełnej formy będę wracał długo, ale znalazłem…
Ponieważ problemem był wiecznie zbyt słabe (jak się okazuje) kolana i kontuzje z tym związane, trzeba było coś wymyślić.
Zmiana – po raz trzeci – opon na cienkie szosowe, oraz regularne chodzenie po schodach do domu (11 piętro) wraz z ćwiczeniami jogi (na razie to pseudo joga, ale lepsze to niż nic) dały efekt…
Dzisiaj – trochę z ręką na sercu postanowiłem się zmierzyć z trasą jaka zawsze mnie trochę przerażała…
Dużo podjazdów – krótszych i ostrych, oraz długich i mniej nachylonych.
Myślę, że nie przesadzę, jak powiem że około połowa dystansu była pod górę – i nie znaczy to że reszta była z górki…
Zmieniłem róznież ustawienie siodełka i… Jakoś dałem radę!!
Wiecie jakie to jest uczucie?
Jak wygrać życie!
Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale jeśli coś jest dla Ciebie całym światem i nie wyobrażasz sobie życia bez tego, to taka sytuacja jest jak otrzymanie drugiego życia.
Nie zamierzam przeginać, ale regularnie będę się przygotowywał do sezonu wiosenno-letniego. Bardzo chciałbym wyruszyć w kolejną dłuższą podróż, a do tego trzeba mieć zdrowie…
Kto by pomyślał, że jedno marzenie potrafi wywołać w człowieku tak wiele zmian…
Droga którą przychodzi mi przechodzić uczy pokory… Nie wiem jeszcze dlaczego mam aż tak pod górkę, ale wiem, że z każdym dniem mam więcej wyrozumiałości do otaczającego świata i wierzę, że kiedyś osiągnę swój cel…
Do zobaczenia na szlaku…