Czas wyjazdu coraz bliżej, i natchnęła mnie refleksja którą chciałbym się z Wami podzielić…
Ostatnio przeczytałem sobie bardzo ciekawy artykuł pokazujący co się dzieje w naszym organizmie podczas jazdy rowerem…
Okazuje się – chociaż nie… Nie okazuje się – to wiadomo pewnie od dawna, ale mało kto ma tego świadomość
że:
Przez pierwsze 10 minut jazdy na rowerze nasz organizm przeżywa pewnego rodzaju „szok”
Przyśpiesza się tętno, organizm musi się „przyzwyczajać” do nowego trybu…
To czas potrzebny na rozruszanie się naszych nóg, stawów, więc ważne jest, żeby nie pędzić na złamanie karku, bo żadnego efektu z tego nie będzie poza szansą na kontuzje…
Po 20 minutach w naszym organiźmie spada poziom hormonu odpowiedzialnego za stres – KORTYZOLU
Odpowiada on podobno również za takie rzeczy jak odkładanie się tkanki tłuszczowej, a obniżenie jego poziomu pomaga w problemach z zasypianiem osobom cierpiącym z tego powodu…
Dopiero po ok. 40 minutach nasz organizm zaczyna spalać tkankę tłuszczową, bo skończyły się zapasy glukozy w naszej krwi.
Poprawia się jasność naszego umysłu, podobno poprawia się też nasza kreatywność
Nieco później, bo po ok. 45 minutach zaczynamy produkować endorfiny!!
Dopiero po 45 MINUTACH!!
Od tej pory im dłużej tym lepiej – oczywiście w rozsądnym tempie i pamiętając o piciu i posilaniu się…
Zatem wniosek z tego taki – Minimum godzina jazdy na rowerze dziennie może sprawić, że… Lepiej będziemy zasypiać, nie będziemy tak zestresowani, bo poprawi się nasza kreatywność, przez co łatwiej znajdziemy sposoby na rozwiązanie naszych problemów, spalimy tkankę tłuszczową, oraz poprawimy nasz nastrój dzięki endorfinom…
Ale MINIMUM GODZINA!!
Więc…?
Kończymy czytać bezwiednie posty na FB i na rower!!